Nadbużańskie starorzecza
Dodane przez a dnia Września 01 2005 20:26:10
Tak jak myślałem, tym razem będzie trochę o nadbużańskich starorzeczach tzw. "bużyskach" lub w miejscowej gwarze "jamach". Częste zmiany koryta Bugu powodują, że jest tych starorzeczy trochę - różnią się one wielkością, głębokością, oddaleniem od rzeki. Są wśród nich takie, które łączą się z rzeką co roku w czasie wiosennych wylewów, są połączone stale oraz takie, do których wylewy docierają w nielicznych latach. Jedne mają wodę przejrzystą inne wręcz przeciwnie - łączy je jednak to, że każde ma swoich mieszkańców czyli ryby. Ze względu na kłusownictwo, głównie w postaci "typów" z sieciami, które niestety występuje (choć ostatnio znalazła się grupa ludzi, którzy zaczęli robić z tym procederem porządek na poważnie) można zaobserwować ciekawe zachowanie ryb - są one bardzo ostrożne i płochliwe, ale da się je złowić. Starorzecza są łowiskami trudniejszymi niż sama rzeka i wymagają sporo cierpliwości. Samo znalezienie dobrego miejsca i nęcenie, nie gwarantują tu pewnych połowów. Ryby w starorzeczach mają po prostu rzadkie dni dobrego żerowania i trzeba na nie trafić, ale wtedy można konkretnie połowić. Przy wyborze miejsca połowu, nie należy się sugerować wielkością bużyska, największe wcale nie muszą być najlepsze.

Bardzo frustrujący jest fakt dziwnej sezonowości połowów niektórych gatunków - można odnieść czasem wrażenie, że ryby dosłownie "zapadają się pod ziemię", czy też raczej pod wodę. Pewne w jednym sezonie łowisko linów, w następnym nie daje szans na złowienie niczego specjalnego, ryby są, ale nie wiadomo z jakich powodów nie biorą. Najgorzej wygląda tu sytuacja z karasiami złocistymi - występują wszędzie, biorą wszędzie, ale złowić jakiegoś to ciężka sprawa (albo ich nie umiałem złowić? :-/). Chociaż miałem taki dzień, że jadąc nad rzekę zatrzymałem się przy małej "jamce" - można powiedzieć kałuży, którą zawsze omijałem ze względu właśnie na jej rozmiary i ... połowiłem. Efekt: naście około półkilowych karasi srebrzystych i ze dwadzieścia karasi złocistych też podobnych rozmiarów, lin około kilograma. Ryby brały dosłownie na wyścigi i aż mi ich było po pewnym czasie trochę szkoda :-( , bo co to za przyjemność taka rzeź - cóż, największe nie wróciły już do wody ... Dużo łatwiej :-), szczególnie późną jesienią, łowi się szczupaki na spinning czy też na żywca - bardzo trudno nie złowić jakiegoś (osobiście wolę polować z żywcówką na okonie garbusy). Wiosna to pora kiedy lepsze efekty osiąga się łowiąc szczupaki na żywca, ale dla mnie jakoś szczupak to spining i tyle, no dobra ogólnie wolę łowienie na spining :-) czy to na wiosnę, czy w lecie i jesienią i nieważne czy chodzi o szczupaki, okonie, klenie, jazie, bolenie (jakby się dało to uklejki bym łowił ;-)).

Na starorzeczach warto przede wszystkim nastawić się na liny, są to najczęściej sztuki koło kilograma - 1,5 (takie koło 2 kg i większe też są). Przynęty to zwykle czerwone robaki, rosówki i kukurydza - jeśli miejsce było nią nęcone. Jeśli chodzi o zestawy, to są dwie szkoły: mocny i toporny na miejsca silnie zarośnięte (nie wiem, na ile to linom odpowiada, bo osobiście nie stosuję - znajomy daje nawet przypon wolframowy, "co by szczupaki nie kradły rosówek" i ma na koncie lina 2,4 kg) i delikatniejszy na inne stanowiska. Są w tych starorzeczach oczywiście ładne okonie, płocie, wzdręgi i leszcze, w kilku są też karpie (nie "kroczki" :-)) ... nie będę już zanudzał. Postaram się zrobić parę zdjęć ryb złowionych w starorzeczach i wrzucić do galerii, żeby ktoś nie pomyślał, że tylko na rzece coś można złowić :-). Na koniec: przepraszam osoby, które są za wypuszczaniem złowionych ryb na wolność, ale część ryb zabieram ze sobą w celach konsumpcyjnych - lubię poprostu powędkować, coś złowić, przyrządzić i ...

To tyle co chciałem powiedzieć.